Mój Sylwester, a może podsumowanie 30 lat…

dnia

Już Sylwester. Dla mnie to szczególna data, nie tylko dlatego że kończy rok, ani nie dlatego że mój przyjaciel ma wtedy imieniny, jest jeszcze coś…. 30 lat temu zostałam dziewczyną chłopaka, z którym do dzisiaj jesteśmy razem. 30 lat… zrobiło to na mnie ogromne wrażenie gdy wczoraj komuś pisałam w komentarzu czym dla mnie jest Sylwester.. Ogromna to liczba, 30 lat to blisko 11 tysięcy dni, 263 tysiące godzin, 15 milionów 800 tysięcy minut itp. itd…

Czy Wam też czas tak szybko przemija? Czy to znaczy, że bardzo się zmieniliśmy przez ten czas? Czegoś się nauczyliśmy?

To co mogę powiedzieć na pewno to to, że nauczyłam się podejmować kompromisowe działania, sporo też we mnie cierpliwości. Inaczej nie można by być razem tyle czasu, nikt nie jest idealny. Widzę też, że jeśli coś lubię to tego nie zmieniam. Drugim przykładem na potwierdzenie jest fakt, że mija mi też 20 lat pracy w jednej firmie. Dobrze coś o sobie wiedzieć, poznawanie siebie to jedna z najtrudniejszych sztuk. Podobnie zresztą jak poznawanie innych. A myślę, że jeszcze trudniejsze jest … zmienianie siebie. Ale może jednak nie tylko o mnie niech będzie ten post. W zamiarze miałam napisać parę słów o finansowych doświadczeniach i ciągłych wyborach.

Wyprowadzając się od rodziców byłam młodą osobą, która już pracowała, była w stanie się samodzielnie utrzymać. Miałam też dużo szczęścia, mogłam mieszkać z babcią. Udało mi się więc uniknąć kosztów wynajmowania mieszkania. Z babcią mieszkaliśmy 5 lat, potem mieszkanie odziedziczyłam. Skromna pensja księgowej i pracownika naukowego w instytucie spokojnie wystarczała na zwyczajne życie. W 1993 roku mąż założył dodatkowo działalność gospodarczą (znowu jakieś wieki temu), dzięki czemu przez jakiś czas prowadziłam biuro rachunkowe, przepisywaliśmy też prace dyplomowe – mieliśmy komputer, drukarkę, co wtedy było rzadkością. Firma męża dotrwała do dzisiaj, choć zmieniają się ciągle rodzaje prowadzonej działalności. Zawsze wszystko robiliśmy zgodnie z prawem, płaciliśmy wszelkie podatki, wykazywaliśmy obroty. Ktoś powie, że to głupota, ale dla nas to tak oczywiste, jak to że jesteśmy mieszkańcami Polski i to zwyczajnie nasz obywatelski obowiązek i uczciwość wobec innych.

Czego się nauczyłam przez te lata w finansach?

Zawodowo zaczynałam właściwie od zera, bo oprócz niewielkiej wiedzy teoretycznej z liceum wszystkiego innego musiałam się nauczyć. Studia kończyłam mając już sporą wiedzę praktyczną.

Prywatnie było jeszcze gorzej. Nikt nie uczył jak zająć się finansami domowymi. Mama nigdy ze mną na takie tematy nie rozmawiała. A i szkoła nie uczyła kompletnie niczego w temacie, choć skończyłam (wtedy) liceum ekonomiczne. Jakoś tak się utarło, że domowe rachunki i pieniądze były pod moją kontrolą. Dość szybko założyliśmy konto bankowe – wspólne – w BPHa. Zawsze byliśmy przeciwnikami gotówki, byłam przeszczęśliwa gdy mogłam przestać odwiedzać Pocztę Polską i stać w długich kolejkach. Choć pamiętam też korzystanie z czeków…. A to też na Poczcie można było zrealizować.

Gotówka w kieszeni…

Nawet sobie nie wyobrażacie jaki szok przeżyłam, to był początek lat 90tych, gdy byłam głównym „kasjerem” paru międzynarodowych kongresów w Krakowie, a jego uczestnicy przysyłali faxem (?!) pisma z prośbą o obciążenie ich kart kredytowych. A Polcard na podstawie tych faxów wpłacał nam dolary na konto…. U nas niebyło jeszcze prawie kart. … Nie było internetu, karty były sprawdzane w parostronicowej liście kart zastrzeżonych…  Ech ale to były czasy. Dzisiaj mamy karty wszelkiej maści i jakoś nie czujemy się jakoś bardzo wyróżnieni z tego tytułu. Robię się chyba sentymentalna, zaczynam dostrzegać takie zmiany i najzwyczajniej cieszyć się nimi.

Ale wróćmy do domowych finansów. Ogarnięcie domowej kasy gdy nie mamy doświadczenia, żadnych wzorców to taka zabawa w ciemno. Jakoś to będzie. Dziwne ale się udawało… Może nie było jeszcze tyle pokus na każdym kroku, może było łatwiej. Pierwszy kredyt, zaciągnęliśmy na zakup wspomnianego już komputera. To był jednak dobry kredyt, mam na myśli to, że to była dobra inwestycja. W szybkim tempie udało nam się zarobić na niego i jeszcze sporo więcej. Tu okazaliśmy się odpowiedzialni. Jak na młody wiek podjęliśmy też inną na pierwszy rzut oka mądrą decyzję: wykupiliśmy ubezpieczenie w Pioneer. Co miesiąc musieliśmy wpłacać określone kwoty na obie polisy. Niestety z polis musieliśmy zrezygnować, w momencie gdy straciliśmy sporą część dochodów i w efekcie straciliśmy prawie wszystko co odłożyliśmy. Wtedy tego typu instrumenty też miały ogromne kary za zerwanie umowy przed czasem (jak dzisiejsze polisolokaty). Decyzja na pozór dobra, okazała się jednak sporą stratą. Nie przewidzieliśmy, że nie zawsze będzie finansowo bezpiecznie. Może nie doczytaliśmy umowy, byliśmy niepoprawnymi optymistami. To nauczyło mnie, że trzeba zawsze mieć odłożone pieniądze na wszelki wypadek.

Kredytów ratalnych zdarzało nam się zaciągnąć parę, zawsze jednak spłacaliśmy je terminowo. I nie były to jakieś wielkie kwoty. Kredyt, który długo utkwił mi w pamięci, to kredyt na samochód – kupiliśmy rocznego Fiata Punto. Zaciągnęliśmy kredyt na bodajże 5 lat. Jeśli dobrze pamiętam, odsetki były rzędu 25-28% gigantyczna kwota. Samochód nie był nam niezbędny, po prostu wypadało go mieć. To chyba najgorsza z naszych decyzji. Dość że samochód tracił na wartości oczywiście z roku na rok, to jeszcze odsetki ogromnie zwiększyły kwotę do spłaty…. Na szczęście pod koniec spłat samochód zaczął być potrzebny do działalności męża, więc zaczął zarabiać na swoją ratę… Tu ostrzegam każdego, jak chcemy kupić coś „luksusowego”, coś co nie koniecznie jest nam potrzebne, ale … wypada to mieć, zastanówmy się 5 razy czy to jest dobry pomysł. Czy to jest dla nas aż tak ważne? Trudno czasami zrozumieć dlaczego podejmujemy takie decyzje. Może lepiej kupić coś tańszego a co i tak spełni nasze potrzeby? Dzisiaj myślę, że tego bym nie zrobiła. Każdy kredyt to obciążenie dla naszej kieszeni, przez wiele miesięcy daje o sobie znać rata do spłaty.

W którymś momencie zrozumiałam, że wiedza zawodowa może służyć mi tak samo prywatnie. Trudno prowadzić pełną księgowość domowych paragonów, rachunków itp. Ale można to robić w uproszczony sposób. Bez planu, a potem samokontroli wydatków nie da się panować nad swoim portfelem. U nas jeszcze dodatkowo  trzeba było zapanować nad wydatkami firmy męża….  Każdemu od razu radzę, zawsze rozdzielajcie pieniądze domowe od firmowych, nie ma nic gorszego niż wymieszanie tych pieniędzy. Przychodzi termin zapłacenia ZUS, PIT czy VAT, albo faktury do dostawcy a tu na firmowym koncie okrągłe zero…. Pozory często mylą, to co wydaje się zarobkiem firmy, z którego można prywatnie wydawać wcale nim nie musi być….  Uwierzcie księgowej…

Nic tak nie zmienia jednak życia jak kredyt hipoteczny. Nie raz o tym pisałam w serii poświęconej tego rodzaju kredytom. To jest decyzja na całe życie. My podjęliśmy ją dość późno, dzisiaj uważam, że za późno. Myślę, że gdy chcemy mieć własne M, to decyzje o zakupie, jeśli oczywiście nas na nie stać, powinniśmy podjąć około 30 roku życia. Wtedy więcej lat zostaje nam na spłatę. Banki przeliczają cas spłaty rat maksymalnie do emerytury. Mając 30 lat zostaje więc 30 lat do spłat. Gdy mielibyśmy lat 40 to spłaty rozłożą się maksymalnie na 20 lat, a to już o 1/3 krótszy okres, a więc znacznie wyższe raty.

Kredyt zmora ale i konieczność

Zdolność kredytowa

Czego się więc przez ten czas nauczyłam:

– mierz siły na zamiary

– nie kupuj tego co mają inni, tylko dlatego, że wypada

 – rozdziel pieniądze prywatne od firmowych jeśli prowadzisz działalność

– planuj swoje wydatki ale i wpływy

– kontroluj na co wydajesz pieniądze

– nie wydawaj więcej niż zarabiasz

– zawsze miej odłożone pieniądze na wszelki wypadek

– nigdy nie przyjmuj, że zawsze będzie tak dobrze finansowo jak jest dzisiaj

Może i Wam przydadzą się te moje prywatne, życiowe finansowe  wnioski 🙂

A że mamy ostatni dzień roku  czas na noworoczne życzenia. Życzę Wam podejmowana  własnych, przemyślanych finansowych decyzji.  Zastanowienia się nad tym co dla Was ważne,  ustalenie priorytetów i cieszenia się z małych rzeczy. To z nich uzbiera się to co nazywamy szczęściem. Życzę Wam też przewidywalności w najbliższym i nieco dalszym otoczeniu, wtedy łatwiej planować i realizować swoje marzenia.

U mnie w nowym roku dużo zawodowych zmian, a i prywatnie też nie zanosi się na zwyczajny rok. W pracy podjęłam się nowych wyzwań, bardzo odpowiedzialnych wyzwań. Przystępuję więc w nowy rok pełna entuzjazmu i wiary, że choć łatwo nie będzie szaleńczy pomysł właścicieli naszej firmy będzie strzałem w dziesiątkę. Mam też nadzieję, że przez te moje zawodowe wyzwania nie ucierpi mój blog. Postaram się Was nie zawieść, a pisanie dalej traktować jak rozrywkę i odskocznie od  zawodowego życia.

19 Komentarzy Dodaj własny

  1. Przeczytałam z ciekawością, bardzo dobre rady warto je sobie wziąć do serca. Wszystkiego dobrego życzę w Nowym Roku i pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

    1. I Tobie również życzę dobrego roku 🙂

      Polubienie

  2. hegemon pisze:

    Ujmuje ten wpis osobisto-finansowy. Szczególnie w taki dzień, ostatni w roku… 30 lat razem, to szmat czasu. Nie wiem czy 20 lat w jednej firmie, to nie jest większy wyczyn 🙂
    Widzę, że finansowa droga, jaką przeszliście była udziałem dużej części Polaków. Ja na szczęście nie musiałem korzystać z kredytów hipotecznych…
    Jak najlepszego nowego roku 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. I Tobie najlepszego nowego roku życzę.
      Doświadczenia pewno „historyczne”, zapewne spora część pokolenia będzie mieć coś podobnego w życiorysie. Fajnie nie mieć hipoteki….

      Polubienie

  3. CocoRose pisze:

    Najlepsze podsumowane jakie w życiu czytałam!!!!!! I nie pisze tego bo Pani była u mnie… dojrzałe, wartościowe a nie pieprzenie o tym, że poznałam super ludzi i byłam na wakacjach. Same konkrety, ciekawe, daje do myślenia no i oczywiście jakie doświadczenie. Kupiła mnie Pani tym wpisem…. mimo, że mam dopiero 26 lat prowadzę firmę ogólnopolską z mężem i mieszamy wydatki domowe z firmowymi niestety… chociaż firma się rozwija i brak kontroli nie daje nam popalić to z pewnością wprowadzimy pewne zmiany o których wcześniej myśleliśmy, ale ciągle odkładaliśmy to na kiedyś… dzięki!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dziękuję za dobre słowo. Cieszę się, że mój tekst się przydał.
      Z firmowymi i domowymi pieniędzmi to jest tak, że dopóki jest dobrze to nie widać problemu. Potrafię też zrozumieć, że każda złotówka jest wkładana w rozwój firmy. O to przecież chodzi.
      Ale… to co prywatne też jest ważne.

      Polubienie

  4. satyrki pisze:

    Przeczytałam od ,deski do deski,🙂

    Polubione przez 1 osoba

  5. babownia pisze:

    Ula, ja jak zawsze z zadyszką i spóźnieniem 🙂 Chyba też zbyt dużo na barkach 🙂 Piękny wpis. Nostalgia i wzruszenie połączone z takim profesjonalnym spojrzeniem na finanse w życiu. Kiedy czytałam Twój wpis to też wróciła do mnie przeszłość. U mnie finansowe perypetie są pewnie inne, ale też poznałam smak kredytu na samochód, a dom budowaliśmy tzw „gospodarczym sposobem”, więc był wiecznie nieskończony 🙂 Właściwie paradoksalnie teraz chyba jest nam najtrudniej, bo dzieci rosną i kosztują coraz więcej. Ale czym bylibyśmy bez dzieci? 🙂 Pięknego kolejnego roku Ula i powodzenia w nowych wyzwaniach! Trzymam kciuki!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dziękuję Basiu 🙂 Wspomnienia fajna uczucie.
      A dzieci to chyba najważniejsze co w życiu nas spotyka. Do trudów się chyba zaczynamy przyzwyczajać. Oby sił starczyło. Cieszmy się tym 🙂

      Polubienie

  6. makehappylife pisze:

    Miło tak przeczytać jak to było kiedyś. Wiele osób nie pamięta jak to było przed kartami, internetu i tej całej swobody jak dzisiaj. Ja też nie, byłam zbyt mała. Życzę Ci powodzenia w kolejnych latach 🙂
    Ściskam 😉

    Polubione przez 1 osoba

  7. ptaszanka pisze:

    Z ciekawością przeczytałam, mamy podobny staż małżeński, w pewnym sensie także doświadczenia życiowe. Natomiast z twoich finansowych doświadczeń zamierzam korzystać częściej. Dzięki, dobrego roku ci życzę

    Polubione przez 1 osoba

    1. Miło Cię poznać 🙂 Tobie również dobrego roku.

      Polubienie

  8. Edyta pisze:

    Chciałoby się zadać pytanie skąd ja to wszystko znam? Dzięki za wpis i refleksję. Według mnie mądre i prosto z życia. Nic tylko czytać, uczyć się,
    korzystać. Pozdrawiam ciepło i życzę sukcesów również tych związanych z blogowaniem 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. To co proste czasami nie wydaje się być „mądre”… bo takie proste…. dlatego nie widoczne, być może.
      Dziękuję za życzenia.

      Polubienie

  9. Myślę, ze jedna z najlepszych, najprostszych, a zarazem najbardziej ignorowanych rad jest ta, żeby nie zarabiać więcej niż sie zarabia. Ja na co dzień przestrzegam jej. Jednak znam osoby, które wpadły w niekończącą się spiralę kredytów i kart kredytowych. Kiedyś pracowałam w banku i nie raz widziałam jak się kończą takie nie przemyślane pożyczki.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Znam też parę przypadków totalnego niemyślenia. Jak ludziom „rozdawano” karty to myśleli, że limitów nie trzeba spłacać… Byli nawet kolekcjonerzy takich kart…. Wydawajmy tyle na ile nas stać….

      Polubienie

  10. blogierka pisze:

    Bardzo trafne spostrzeżenia oraz rady Ula!
    Moi rodzice od 15 lat swój biznes prowadzą i trochę przez to wiem w kwestii braku stabilności, kredytów , opłat itp. Bywa ciężko i jest to trudne, ale chyba warto.
    Oby ten rok był taki jaki sobie wymarzysz 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Jeśli robi się to co się lubi to jasne że warto 🙂
      Dziękuję, Tobie też życzę wymarzonego roku.

      Polubienie

Dodaj komentarz