A może tak pójść na swoje?

dnia

Zastanawialiście się jak to będzie gdy wasze dzieci zechcą zamieszkać same. Ja zaczęłam się już zastanawiać jak to będzie gdy moja córa podejmie taką decyzję, co będzie do zorganizowania, kupienia. W jaki sposób będzie mogła się urządzić, a jak będą mogli pomóc rodzice. I może skupię się tu tylko na aspektach finansowych i organizacyjnych…

Gdy się cofnę  w czasie do czasów gdy ja szłam na swoje, lata temu, miałam chyba sporo szczęścia. Byłam już prawie mężatką, przeprowadzałam się do samotnie mieszkającej babci i od paru lat już pracowałam. Moja córka nie będzie mieć takiego komfortu, nie ma babci do której mogłaby się przeprowadzić.

Jak dzisiaj trzeba by zacząć? Myślę, że od poszukiwania odpowiedniego mieszkania. Temat to trudny, nie będę się jednak na ten temat rozwodzić, pisałam już na ten temat tutaj:Gdy chcemy coś w życiu zmienić: zmiana mieszkania

W mieszkaniu może być potrzebny jeśli nie remont to chociaż odświeżenie, też trzeba o tym pamiętać, bo to znacznie obciąży kieszeń.

Gdy już „mamy” mieszkanie i nie jest one umeblowane czekają nas przyjemne, ale i kosztowne zajęcia. Musimy „nasze” mieszkanie wyposażyć w przynajmniej podstawowe meble i sprzęty: pralkę, lodówkę, łóżko, stół, czy krzesła. Gdy przeprowadzałam się do domu długo nie miałam żadnej szafy, więc i tu nie wymieniam jej na pierwszym miejscu. Da się przez chwilę bez niej żyć (to taka wieczna prowizorka, też tak mieliści? wieczne pudła…).

Ile potrzebujemy więc pieniędzy w minimalistycznym budżecie:

 

Pralka 750

Lodówka z choć maleńkim zamrażalnikiem           550

Łóżko 500

Mały Stół 500

2 Krzesła 50 zł (plastikowe)

 

A gdzie jeszcze jakieś szafki do kuchni, czy choćby proste żyrandole i żarówki do nich… Kiedyś telewizor był niezbędny, dzisiaj kiedy prawie każdy ma komputer, nie jest to już taki potrzebny sprzęt. Da się bez niego obejść.

Wydawać by się mogło, że gdy mamy już te grubsze sprzęty to już będzie z górki. Może i tak, ale… małe rzeczy potrafią bardzo zaskakiwać. Kupienie garnków, kubków, talerzy , sztućców obiadowych ,ale i noży też do tanich nie należy. Szacuję, że wydać trzeba co najmniej kolejne paręset złotych. Potrzebna też będzie choćby suszarka do powieszenia mokrego prania, żelazko, czy kosz na pranie….Będziemy też potrzebować ścierek, ręczników, firanek bądź żaluzji (co kto woli), pościeli i znów trzeba przygotować parę złotych…

Gdy już mamy gdzie usiąść i gdzie spać i nikt nie patrzy nam przez okno, rozpoczynamy zwyczajne życie i… znowu trzeba pójść na zakupy. U mamy zawsze wszystko było, a tu nie ma proszku do prania, płynu do garnków, czy innych środków czystości… A gdy zabierzemy się za gotowanie dziura w naszych szafkach będzie jeszcze większa – trzeba kupić sól, cukier, pieprz, olej, jakąś mąkę, czy kasze. Jeśli nie jesteśmy smakoszem i nie używamy zbyt wielu przypraw jakoś z tym zestawem przetrwamy…

Małe do małego a zbiera się naprawdę duża kwota. A potrzeby tylko ciągle rosną. Wiadomo, że z domu raczej młody człowiek coś zabierze, choćby rzeczy, które osobiście używał, takie jak np. pościel, wszystkie swoje prezenty czy wcześniej kupione przez siebie urządzenia (laptop?). Ci którzy przeprowadzają się po swoim weselu, mają łatwiej, mają prezenty i/albo pieniądze z wesela (Tu pisałam na ten temat: Kto zarabia na weselu?).  Ale gdy wyprowadzają się przed ślubem, zostają tylko rodzice i własne możliwości. A potem czy będzie łatwiej, gdy już trochę otoczymy się sprzętami? Trzeba nauczyć się żyć na swoim, mam na myśli również to finansowe życie. Ale o tym w kolejnym tekście. Na tym etapie zagospodarowaliśmy już parę tysięcy złotych a kolejny etap też łatwy nie będzie.

Pamiętacie swoją wyprowadzkę z domu? Dawno to było? Jak myślicie dzisiaj jest łatwiej, czy trudniej? Coś doradzilibyście tym, którzy dopiero są przed podjęciem tej decyzji? Dajcie znać w komentarzach co myślicie.

 

 

26 Komentarzy Dodaj własny

  1. Edyta pisze:

    Na szczęście nie muszę się jeszcze nad tym zastanawiać, ale dobrze wiedzieć 🙂 Co bym dziś doradziła? Starą prawdę: nie ma jak u siebie, bez względu na to czy będzie bogato czy skromnie 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Masz zdecydowanie rację 🙂 I najlepiej jeszcze co najmniej we dwoje 🙂

      Polubienie

  2. Ja miałam lekkie przejście. Wyjechałam na studia, ale rodzice cały czas dawali mi pieniądze. Potem praca i pierwsze kredyty, ale byłam już z mężem i razem dawaliśmy radę. Poza tym wiedziałam, że rodzice w razie czego zawsze mi pomogą.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Studia z dala od domu to dobra nauka życia. Na pewno później się przydaje takie doświadczenie 🙂

      Polubienie

      1. Ania Ulanicka pisze:

        Ja jeszcze dodatkowo w liceum byłam daleko od domu. I widzę teraz, jak się dzięki tym doświadczeniom wcześnie usamodzielniłam! 🙂

        Polubione przez 1 osoba

  3. Pokularna pisze:

    Na razie wynajmuję tylko pokój, ale w tym roku planujemy przeprowadzić się na swoje. Oj będzie wydatków 😦

    Polubione przez 1 osoba

    1. Od wydatków nie da się uciec. Nawet jak chwilę trzeba na coś poczekać, to bycie na swoim myślę, że zrekompensuje niedogodności.

      Polubienie

  4. Nikola Tkacz pisze:

    Ja jestem na drugim roku studiów, więc na swoje-nie swoje poszłam dwa lata temu. Nie swoje, bo jednak wynajmowane. Wynajmowane mieszkanie na początek ma tę zaletę, że zazwyczaj niewiele trzeba tam dokupić. U nas wyposażenie to taka zbieranina – babcia pozbyła się starej deski do prasowania, zabrałam z domu niepasujące do kompletu talerze itd., u współlokatorki znalazł się stary odkurzacz i jakoś tak wspólnymi siłami i niskim kosztem wszystko zgromadziliśmy. 🙂 Ale wiadomo – na swoim- swoim wygląda to inaczej. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Każdy chciałby zaczynać od swojego-nowego, a jednak życie często weryfikuje plany i choćby deska do prasowania za, którą nie trzeba zapłacić jest bardzo mile widziana.

      Polubienie

  5. babownia pisze:

    Myślę, że jest i łatwiej i trudniej Ula. Kiedyś byliśmy chyba bardziej cierpliwi i mogliśmy żyć bez wielu wygód. Nie było też tego trendu, że musimy mieć coś natychmiast, kiedy tylko się nam zamarzy. Kiedy wprowadziliśmy się do domu to prawie nie mieliśmy mebli. Wszystko pojawiało sie pomalutku. Teraz możliwośc wzięcia kredytu przybliża te wszystkie potrzeby, ale zostaje nam ten przysłowiowy „sznur na szyi”. chyba się cieszę, że nie muszę już być młoda 😀 Nie muszę iść na swoje 😀

    Polubione przez 1 osoba

    1. Na pewno jest inaczej. Młode osoby też są bardzo różne. Jedni dostaną wszystko od rodziców, inni kupią pełne wyposażenie na kredyt, a jeszcze inni pomieszkają trochę na pudełka i poczekają. Sznur na szyi boli…. ale przeważnie parę lat po tym jak sobie go sami na szyję założymy… Ponoć młodzi nie chcą kupować na kredyt, czytałam gdzieś takie badania. Może będą mądrzejsi od nas… Pewno każdy jest inny, a to trudne decyzje.
      Ja mam nadzieję, że też nigdzie się już przeprowadzać nie będę 😉

      Polubienie

  6. Pamiętam jak szłam z przyszłym mężem na swoje. To były piękne czasy, wynajmowane mieszkanie, brak pościeli, kołdry, talerzy, sztućców ogólnie wszystkiego. Ale było pięknie, dlatego, że fajnie jest dochodzić samemu do wszystkiego i nie liczyć, aż coś skapnie. Doceniasz każdą rzecz i się z niej cieszysz. Być może z mojej strony to tak różowo wygląda ponieważ byłam młoda i zakochana,a jak wiadomo wtedy patrzy się na życie przez różowe okulary 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Masz rację, dochodzenie do każdej rzeczy samemu zupełnie inaczej smakuje. Myślę, że może różowe okulary troszkę pomogły, ale … i tak było pięknie. Powoli, nie wszystko na raz. Świadome wybory… Fajne to były czasy 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  7. hegemon pisze:

    Pójście na swoje to był piękny czas. Jakimiś pieniędzmi dysponowałem, bo podejmowałem się różnych prac na studiach. Najgorzej jest znaleźć mieszkanie, reszta chyba jest prosta, gdy jest się młodym.
    Moja mama lubiła gromadzić rzeczy i zawsze powiadała, że będziemy jej wdzięczni, gdy będziemy iść na swoje, to będzie coś na początek. Potem gdy szliśmy na to swoje, to nic nie chciała dawać, trzeba było wyszarpać. Pamiętam, że miałem 1 szafę, tapczanik, na którym spałem w domu i 1 plecak rzeczy własnych. Jakieś tam naczynia pozbierane od różnych znajomych im niepotrzebne więc o komplecie nie było mowy. Na początku nie było ani pralki, ani lodówki. Tę drugą dostałem używaną od matki mojego ucznia, którego jeszcze jako student przygotowywałem do matury.
    Patrząc teraz na moje zagracone mieszkanie, bardzo tęsknię za tamtymi czasami, gdy prawie nic nie było, wszystko się zdobywało, ale nie odczuwałem z tego powodu niedostatku. Fajnie było się urządzać 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Bycie młodym pomaga w takim momencie. Nie myśli się dalekosiężnie, cieszy tym co się ma, każdym nowym drobiazgiem. Też wolałabym mieć to co było w pierwszym mieszkaniu, niż to co miałam parę lat temu gdy przeprowadzałam się do domu. Część rzeczy do dzisiaj leży gdzieś na strychu i nikt nie ma odwagi ich wyrzucić.
      Mieszkanie bez lodówki zupełnie wydaje się nie możliwe, a jakoś sobie poradziliście.
      Racja, fajnie było się po raz pierwszy urządzać 🙂

      Polubienie

  8. Panna Joanna pisze:

    Ja miałam to szczęście, że kiedy wyprowadzałam się z domu na studia, przez wszystkie lata pomagali mi rodzice. Co miesiąc średnio przesyłali mi około 2000 zł na życie: mieszkanie, rachunki, telefon, wyjścia, książki, ubrania, szkolenie jakieś, bilety, itp. (ale dodatkowo pracowałam jako kelnerka). Potem jeszcze chwile pomagali mi po studiach, a teraz zarabiam już na tyle, aby móc się spokojnie utrzymać i jeszcze odłożyć. Tym bardziej we dwoje… jest nam dużo łatwiej. W przyszłym roku pewnie będziemy rozglądać się za własnym mieszkaniem 🙂

    Jeśli kiedyś mi przyjdzie „wyprowadzić” dzieci z domu, zdecydowanie będę im pomagała tyle ile będę potrzebować i ile będę w stanie 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Pomoc rodziców jest bezcenna w tym czasie, zresztą nie tylko w tym. Na pewno łatwiej przejść ten trudny etap.

      Polubienie

  9. Iza pisze:

    Mieszkamy na swoim nieco ponad rok 🙂 Budowaliśmy się więc miałam czas na przygotowanie wyprawki. I bez kredytu nie dalibyśmy rady być teraz na swoim 😉 Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach jest o tyle trudniej, że życie na kredycie staje się normą.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Masz rację życie z kredytem zaczyna być już też polską normą. A z drugiej strony im wcześniej ten kredyt zaciągniemy tym łatwiej będzie go spłacić. Ważne, żeby być mentalnie gotowym na spłacanie niemałych przecież rat przez ogromną ilość lat.

      Polubienie

  10. Aneta pisze:

    Nie było łatwo, nikt mi nie pomagał finansowo i wyprowadzałam się do wynajmowanego mieszkania. Decyzja była tym trudniejsza, że nie wyprowadzałam się ani na studia ani do innego miasta, miałam gdzie mieszkać, ale po prostu nie chciałam już mieszkać z rodzicami. Mój rodzinny dom jest bardzo ładny, fajne wnętrza itd. a kawalerka, która wynajęłam nie była najpiękniejsza. Trzeba było obniżyć standardy, żeby jakoś się spinać z budżetem 🙂 Ale było warto! Dużo mnie to nauczyło, a dziś buduje mi się już nowe mieszkanie, które będzie totalnie moje – od początku do końca 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Gratuluję decyzji i realizacji. „Najłatwiej” a może najskuteczniej dostosowujemy się do sytuacji gdy poczujemy jej konsekwencje na własnej skórze. I wtedy znaczenie lepiej smakuje nowe…

      Polubienie

  11. Kobieta po 30 pisze:

    nam bardzo pomogli teście, sami też zbieraiśmy pieniądze przed ślubem…myślę, że będziemy robić wszystko, by pomóc w starcie również naszym córkom.

    Polubienie

  12. Paulina pisze:

    Ja doskonale pamiętam, jak to było kiedy się wyprowadzałam 6 lat temu. Co prawda, nie na swoje – bo na wynajmowane, ale wydatków było bardzo dużo. Z doświadczenia wiem, że na takich pierdółkach typu łyżeczki, miski, garnki traci się najwięcej pieniędzy. Ale wszystko po kolei, bo nie trzeba mieć od razu wszystkiego. Jeszcze długo od przeprowadzki kompletowaliśmy wszystkie sprzęty. 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz