Co jecie w pracy?

Poprzedni post na blogu był o jedzeniu. A mianowicie  o przetworach, temat mi się spodobał, więc dzisiaj zostanę nadal w  podobnym klimacie i zaproponuję Wam parę słów o tym co jemy w pracy.

Obserwuję u siebie w firmie parę różnych podejść do tego co jemy „przy biurku”. Część osób kupuje kanapki i sałatki od pani, która codziennie w okolicach 10tej nas odwiedza. Inni zamawiają obiad z pobliskiej, stosunkowo taniej stołówki. Jeszcze inni zamawiają chińskie, pizze, czy inne dania z pobliskiej restauracji. Część pracowników nosi ze sobą kanapki z domu, albo robi po drodze małe zakupy, typu serek i bułka, czy też jogurt i jakiś owoc, albo porcja sushi. Niektórzy też przynoszą z domu dania obiadowe, przez siebie przygotowane (no dobra, często przygotowane przez żonę bądź mamę) i mają je na parę dni. Ciekawe że nie jemy już tak często jak dawniej zupek chińskich zalewanych wrzątkiem. Parę lat temu było to bardzo popularne. Zupki królowały w każdej szufladzie biurka.

Szukałam wyników jakichś badań, żeby zobaczyć jak to jest dzisiaj, ewentualnie jak było to dawniej. Bo jednak to co się dzieje w mojej pracy nie koniecznie musi być  reprezentatywne. Nie specjalnie mi się to jednak udało. „Najnowsze” badania jakie znalazłam pochodzą z roku 2013… Zrobił je IPSOS na zlecenie Sodexo On-site Services.        Z badań tych można się dowiedzieć, że 32% z pracujących zjada w pracy jeden posiłek. I jemy przede wszystkim kanapki, owoce, jogurty i słodycze.  I tu zacytuję podsumowanie:„ Wyniki przeprowadzonego badania pokazują, że to co jemy w pracy najczęściej przygotowywane jest wcześniej w domu – taka postawa jest szczególnie charakterystyczna dla mieszkańców małych miast i osób powyżej 50 roku życia. Osoby, które jadają posiłki w restauracjach, stołówkach czy firmowych kantynach odwiedzają je średnio 1,6 razy w tygodniu. Zdecydowanie najczęściej wybierają domowy obiad – klasyczne drugie danie, na które wskazało 60% badanych. Chętnie sięgają także po zupę, pierogi i wszelkiego rodzaju sałatki (odpowiednio 29, 27 i 26% respondentów).” Badania trochę stare jak wspomniałam i mało konkretne. Niestety nie udało mi się znaleźć szczegółowych wyników.

Jak patrzę na zwyczaje w firmie, w której pracuję, czy o których słyszę od męża, to zgodzić się trzeba z tym, że sporą część jedzenia przynosimy z domu. U nas w firmie jest jednak spora część załogi, która codziennie zamawia jedzenie. Zapewne dużo zależy od tego gdzie znajduje się firma, czy są obok jakieś sklepy, czy restauracje, jakie są warunki do przechowywania, odgrzewania, czy po prostu przygotowywania posiłków. Jeśli na miejscu jest stołówka, to pewno też częściej z niej korzystamy. Sama jeszcze jakieś 10 lat temu, gdy siedziba naszej firmy była w sporym biurowcu ze stołówką, często z niej korzystałam. A może nawet bardzo często. W jeszcze wcześniejszej firmie schodziłam do barku tylko okazjonalnie. Potem przez parę lat donosili nam posiłki z firmy serwującej posiłki w samolotach. Coś się jednak w moim życiu zmieniło, zmieniłam sposób odżywiania i zaczęłam się zastanawiać co jem. A tego co jest w styropianowym opakowaniu nie potrafiłam rozebrać na czynniki pierwsze i zrezygnowałam z takiego jedzenia. Zdrowie to oczywiście jeden ze elementów tej decyzji. Drugi jest kwestią finansową, gdy kupowałam 3 porcje jedzenia dziennie (dla męża, córy i dla mnie…), w każdy dzień roboczy to było tego co najmniej 900 zł. Kwota ogromna w budżecie domowym. A to przecież nie było całodzienne wyżywienie.

A jak jest dzisiaj? Gdy ktoś kupuje sobie od pani Kanapki jedną albo dwie bułki to zapłaci 4-6 zł za jedną. Jedna bułka dziennie to miesięcznie 80-120 zł. A jeśli komuś jedna nie wystarczy to robi się z tego 160-240 zł. Ceny bułek mogą się znacznie różnić, w sklepach można spotkać bułki nawet za 10 zł… A wtedy to już mówimy o 400 zł za jedną bułkę dziennie… Inni koledzy zamawiają dania ze stołówki z pobliskiej firmy. Zupa kosztuje tam przeważnie 2 zł, a drugie danie 12 zł. Zakup takiego obiadu to co najmniej 280 zł (20 dni roboczych) na miesiąc.

Czy warto wydawać takie pieniądze codziennie? Ile kosztuje nas bułka z wędliną, kiedy zrobimy ją sobie sami?

Policzmy: bułka zwykła, bądź razowa (większa niż kajzerka)  0,80 - 1,20 zł

plaster dobrej wędliny (2 dag)                              0,60 - 0,80 zł

2 plastry pomidora, liść sałaty, masło                              0,2 zł

Daje nam to jakieś 1,60-2,20 zł.

Cena oczywiście w każdym rejonie Polski, czy w różnej porze roku, może być różna. Widać jednak, że jeśli pomyślelibyśmy wcześniej o przygotowaniu sobie śniadania do pracy to moglibyśmy zaoszczędzić od 48 do nawet 200 zł robiąc sobie samemu jedną bułkę codziennie.

Gdyby policzyć gotowanie obiadu w domu i porównać z tym kupowanym na mieście, nawet w tanich stołówkach różnica byłaby jeszcze większa. Trudno porównać ceny, kiedy każdy obiad może być inny. Dlatego zaczerpnęłam miesięczne wydatki na jedzenie z bloga jak oszczędzać pieniądze. Michał Iwuć w 2012 r. przeanalizował wydatki swojej 4 osobowej rodziny na jedzenie. Uznał, że wydają 2050-2200 miesięcznie. Wiem, że od tego czasu już trochę minęło. U nich w rodzinie, średnia na osobę to 512-550 zł. Spojrzałam też do Oszczędnickiej do podsumowania sierpnia 2016 – przy jej 3 osobowej rodzinie, choć może rocznego malucha nie będę tu liczyć, wydali na jedzenie  861,04 i jeszcze jedzenie na mieście 111,94 + 47,04 (śmieciowe jedzenie), co daje nam też średnią powyżej 510 zł. Przykład wzięłam świeży, trudno sprawdzić na ile reprezentatywny. Przyjmijmy więc może bezpiecznie, że wydatki na miesięczne wyżywienie to 600 zł na osobę. Na dzień mamy więc 20 zł. Czy przy takiej kwocie wystarczyłoby nam 6 zł na pozostałe posiłki i napoje, gdybyśmy kupili obiad za  14 zł? Jeszcze mniej zostanie gdy kupimy chińskie za 18 zł, a co dopiero gdy cena byłaby wyższa niż złotych 20. A gdy pracujemy w 2 osoby i mamy podobne zwyczaje jedzenia w pracy?  Kwotę pomnóżmy razy dwa. Pomyślcie ile wydajecie na przekąski do pracy – owoce, słodycze, chrupkie pieczywo itp.

Do mnie dotarło jakiś czas temu, że „kupowanie sobie czasu” przez jedzenie w pracy zamawianych potraw jest drogie, a nawet bardzo drogie. A do tego niezdrowe. Zmieniłam więc swoje przyzwyczajenia. Oczywiście nie rezygnując z przyjemności, powiedzmy 2 razy w miesiącu jedząc coś super na mieście. Nie zmienia to jednak faktu, że na jedzenie moja rodzina wydaje dużo i cały czas jest nad czym pracować. Kwestia wyboru zdrowego jedzenia, jednak droższego, niż śmieciowego (podoba mi się to określenie u Alicji z http://www.Oszczędnicka.pl).

Czy Ty też należysz do tych, którzy kupują sobie czas wydając pieniądze na często niesmaczne, drogie a do tego niezdrowe jedzenie? Podziel się proszę swoimi zwyczajami. Co dla Ciebie jest ważniejsze, zaoszczędzony czas, zdrowe jedzenie, czy też zaoszczędzone pieniądze? Trudno znaleźć tu kompromisowe rozwiązanie, coś będzie kosztem czegoś.

37 Komentarzy Dodaj własny

  1. Aga pisze:

    Nie zamawiam i sporadycznie kupuję w pobliskim markecie. Na ogół zabieram resztę z domowej kolacji, albo przygotowuję kanapkę lub sałatę. Lubię jeść w pracy lekko, bo po cięższym posiłku dużo ciężej się pracuje. Latem zostaję przy jogurcie i wolę krótki spacer na rzecz obfitości przy stole.
    I tak, finanse grają rolę:) codzienne menu nawet z najtańszej restauracji kosztuje miesięcznie fortunę….

    Polubione przez 1 osoba

    1. Masz rację w pracy najlepiej zjeść coś lekkiego. Ja też często sprzątam lodówkę, właśnie zabierając do pracy. Ale najchętniej zjadam zrobioną przez siebie sałatkę.

      Polubienie

  2. Pracuję w domu, dlatego kwestia jedzenia w pracy mnie nie dotyczy 🙂 Ale gdy wcześniej byłam na stażu, to zabierałam ze sobą sałatki z domu, żeby nie wydawać kasy na coś, na co tak naprawdę nie mam ochoty. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Kluczem tu jest chyba to, że czasami ludzie wydają kasę na to na co nie mają ochoty, tylko jest to wygodne. Też jestem wielbicielką domowych sałatek 🙂

      Polubienie

  3. zaniczka pisze:

    Dokładnie coś kosztem czegoś. Zdecydowanie przez większość czasu sama gotuję ale są sytuacje kiedy nie mam na to czasu a na samych kanapkach czy sałatkach długo się nie pojedzie wiec trzeba coś na mieście wciągnąć – zazwyczaj jest obiad „domowy”

    Polubione przez 1 osoba

    1. Życie to ciągły wybór i ciągłe kompromisy. No i do tego zdrowie, jeść przecież musimy 🙂

      Polubienie

  4. Ewa Sobania pisze:

    Staram się przygotować coś zdrowego w domu 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  5. Ja uczę się gotować w domu. Powiem szczerze, że WIDAĆ oszczędność już po pierwszym tygodniu. Nie dość że w domu, robię zdrowe i pożywne jedzenie, to oszczędzam. Niestety, zdarzają się nam wpadki 😦 staram się jak mogę być regularna w gotowaniu nam jedzenia do pracy…

    Polubione przez 1 osoba

    1. Tak jak piszesz, oszczędności łatwo można dostrzec.
      Nikt z nas nie jest idealny. Albo braknie nam czasu, może chęci, albo po prostu chcemy zjeść coś innego. Powodzenia w gotowaniu.

      Polubienie

  6. Radosna Chata pisze:

    Bardzo ciekawy wpis 🙂 Ja zawsze staram się coś przygotować w domu, bo i taniej i zdrowiej 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dokładnie tak 🙂

      Polubienie

  7. Fitspirit pisze:

    O rety, nie wiedziała, że tyle można wydać pieniędzy nie gotując w domu. Zawsze nosiłam do pracy jedzenie bo wolałam zjeść swoją zupę albo kaszę z warzywami niż bułkę, ale nie sądziłam, że dodatkowo tak bardzo troszczę się o swój budżet:) Dzięki za wpis, bardzo rzetelny i wyczerpujący temat. Masz zacięcie dziennikarskie:)

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dziękuję za dobre słowo. Fajnie się dowiedzieć, że człowiek coś robi oszczędnie 🙂

      Polubienie

  8. W pracy jem tylko kanapki i to w biegu, na nic innego nie mam niestety czasu. W Polsce jeszcze nie we wszystkich zakładach pracy przewiduje się przerwę na obiad, niestety :(.

    Polubione przez 1 osoba

    1. To niestety prawda. Ja raczej nie chciałabym mieć przerwy obiadowej, bo to wydłuża godziny pracy. U mnie w firmie spokojnie można zjeść śniadanie.

      Polubienie

  9. Ewelina pisze:

    obecnie pracuję w domu, więc kwestia jedzenia w pracy mnie nie dotyczy, aczkolwiek kiedy studiowałam/pracowałam w biurze zawsze brałam ze sobą domowe jedzenie- kanapki, sałatki lub pozostałości obiadu 😀 nie cierpię jeść na mieście, więc nawet teraz gdy mam coś do załatwienia poza domem i wiem, że zajmie mi to np. pół dnia, zabieram ze sobą kanapkę 🙂 tych sklepowych nie lubię 😛
    pozdrawiam
    http://www.zyciejakpomarancze.blogspot.com

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja też nie lubię gotowych kanapek. Nawet jak mam zjeść w pracy kanapkę to biorę osobno składniki, żeby zrobić sobie świeżutką tuż przed zjedzeniem.

      Polubienie

  10. Zabieram z domu samodzielnie zrobione kanapki, do tego owoce i surowe warzywa do pochrupania. Sporadycznie kupię drożdżówkę. W pobliskich sklepach z gotowymi sałatkami nigdy nie ma tego, na co mam ochotę, a do tego kilka razy darzyło mi się mieć problemy po podejrzanym majonezie czy sosie..

    Polubione przez 1 osoba

    1. Z sosem i ja mam problem. Dlatego nie kupuje…. Ciągle zapominam o surowych warzywach takich do pochrupania. Dzięki o przypomnieniu 🙂

      Polubienie

  11. kocham proste, szybkie sałatki. Oliwą z oliwek + przyprawy polewam z samego rana przed wyjściem, żeby było świeższe 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Mam podobnie. Sałatki jadam przez całe lato i jesień. Mnie wystarcza duży pojemnik sałaty (bez majonezów oczywiście) za oba śniadania. I tak jak Ty soso dodaje w ostatnim momencie.

      Polubienie

  12. Wydaję mi się, że jest to również mocno uzależnione od płci. Mężczyźni zamawiają częściej i jedzą więcej. Możemy również dopatrywać się efektów dobrej lub złej organizacji czasu, porannego wstawiania czy liczby obowiązków z rana. Z pewnością bardziej świadome jest podejście przygotowywania i zabierania jedzenia z domu.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Fakt, przeważnie kobiety są lepiej zorganizowane, pamiętają o śniadaniu. NO i chcą zjeść coś co nie pójdzie im w biodra. Coraz więcej panów zaczyna myśleć podobnie, ale jednak jest ich mniej.

      Polubienie

  13. Oszczędnicka pisze:

    Jeżdżę do biura tylko dwa razy w tygodniu i niemal zawsze zabieram przygotowane posiłki. W wyjątkowych wypadkach zdarza mi się wyjść na zupę.
    Po prostu wolę przeznaczać moje pieniądze na coś innego. Tym bardziej, że często cena ma się nijak do jakości (jeśli chodzi o pracownicze kantyny).

    No i nie zgadzam się, żeby Juniora pomijać w naszych jedzeniowych wydatkach 🙂 Jeszcze do niedawna płaciliśmy ok 500-600 zł za podstawowe zakupy. A teraz wychodzi ponad 700 zł (w sierpniu nawet ponad 800 zł). I to na pewno nie my zaczęliśmy więcej jeść 😛 Także może nie na trzy osoby, ale na pewno nie na dwie 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Mnie właśnie najbardziej drażni (przeważnie) brak jakości w jedzeniu ze stołówek.

      Uważam Waszą rodzinę za bardzo oszczędną, dlatego podniosłam średnie wydatki 🙂 Jedzenie dla maluchów, to też temat na osobny post (tu doświadczeń świeżych nie mam). Przypuszczam, że tam dopiero jest przebicie ceny do zużytych składników. A żaden rodzic na tym oszczędzać nie będzie.
      Bardzo dziękuję za komentarz.

      Polubienie

  14. babownia pisze:

    Posiłki przygotowane w domu są stanowczo pyszniejsze! czasem jednak przegrywam z lenistwem i chęcią dłuższego snu 😀 jutro pewnie będzie ten dzień 😉 i wtedy zostaje sklepik z jedzeniem 😀

    Polubione przez 1 osoba

    1. Na pewno są znacznie lepsze i zdrowsze. Ale prawda też, że każda z nas ma tyle obowiązków, że nie wszystkie możemy (bądź chcemy) codziennie wykonywać. Mamy tylko dwie ręce 😉

      Polubione przez 1 osoba

  15. No u nas w domu jest różnie ale głównie mąż wraca marudny i głodny do domu bo zapomniał tego co mu przygotowałam do pracy xD

    Polubione przez 1 osoba

    1. Skądś to znam 😉

      Polubienie

  16. Wiem co jem, lubię gotować a jeszcze bardziej wcinać własne pyszności, także bywalec knajp to ze mnie żaden 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja do restauracji idę przeważnie od święta. Wtedy gdy mam ochotę na coś czego w domu się nie gotuje (u mnie bez cukru, mało tłuszczu, bez pszenicy). Takie urozmaicenie. A do pracy od lat noszę własne jedzenie i nie są kanapki 🙂

      Polubienie

  17. Kasia pisze:

    Ja widzę taką zależność, że mężczyźni mogą wydać na jedzenie ogrom pieniędzy. Śmieciowe i te lepsze. Dlatego nie żal im na drogie obiady w pracy. Kobiety są tu jednak bardziej oszczędne. Ja swego czasu zaczęłam przygotowywać posiłki w domu. M.in. dlatego, że częściowo w nim pracuję. Wychodzi smaczniej, zdrowiej i taniej. A czy tracę na to czas? Niekoniecznie bo przygotowuję bardzo proste dania, głównie kasze z warzywami i zajmuje mi to max. 30 min. Zresztą czytałam ostatnio badania o nawykach szczupłych ludzi. Są szczupli m.in. przez to, że częściej jedzą posiłki przygotowywane w domu.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Zgadzam się z Tobą w sprawie mężczyzn, którym łatwiej wydać spore pieniądze na jedzenie kupowane w pracy. Przeważnie nie lubią gotować.
      Super z tymi badaniami, fajnie wiedzieć, że ma się większe szanse na dobrą sylwetkę 🙂

      Polubienie

  18. Kasia pisze:

    U mnie w pracy 3 przerwy. Śniadanie, lunch i kawa.
    Więc zawsze przygotowuję obiadek no i oczywiście coś lżejszego na śniadanko. A na kawę a właściwie „fikę” coś słodkiego. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Zaskoczyłaś mnie określeniem „fika” nie mam pojęcia co to takiego. Może to dlatego, że nie piję kawy….

      Polubienie

Dodaj komentarz